20:51

Syndrom drugiej części

Chyba każdy lubi się czasami zastanowić co by było gdyby.
eM, jako gdybacz pierwszej klasy, też ostatnio sobie gdybała. 
Gdybyśmy żyli w perfekcyjnym świecie, eM nie musiałaby się zastanawiać nad tym, czemu druga część trylogii jest słabsza niż pozostałe części. . 

Kiedy eM przeczyta jakąś dobrą historię, jej pierwszym, bezwarunkowym odruchem jest wyciągnięcie łapek w bliżej nieokreślonym kierunku i wydanie okrzyku bojowego eM chce więcej!  
Tak, eM wygląda wtedy trochę jak Gollum, ale kto nigdy nie przeżył kaca książkowego niech pierwszy rzuci... książką. Byle jakąś dobrą. eM złapie, serio!

To w czym tkwi problem?


Trylogie są specyficzne. Już sama ilość tomów (dla niezorientowanych: jest ich trzy), powoduje, że każdy z nich rozkłada się zgodnie z zasadą każdej historii: wstęp, rozwinięcie i zakończenie. 

Pierwsza część. To w niej poznajemy głównych towarzyszy z którymi będziemy przeżywać daną historię. Oceniamy, czy główny bohater zasługuje na atak kapciem. Próbujemy wyczuć potencjał zaklepańcowy. No i oczywiście dowiadujemy się w czym problem. Bo problem w trylogii zawsze musi być, a jego rozwiązanie poznajemy dopiero w trzeciej części. Zaznajamiamy się też jak wygląda świat w którym nasi bohaterowie walczą o przetrwanie.
Wiecie, same przyjemne, realistyczne, rzeczy. 

A! I nie zapominajmy o romansie na podstawie figur geometrycznych. 
Nawet jeżeli nie dzieje się zbyt dużo to istnieje szansa, że będziemy chcieli coraz więcej, bo jest pięknie pokazany świat przedstawiony, musimy zdecydować się (w końcu!) na zaklepańca i w ogóle nie zauważymy, kiedy strony do czytania nam się skończą. 

eM pisała, że swój wywód przeprowadzi w oparciu o książki YA? Nie? No to teraz już wiecie. 

Ostatnia część za to, powinna dostarczać wielu emocji. No bo teoretycznie powinny się rozwiązać wszystkie problemy, a my nie powinniśmy mieć żadnych pytań. 
No chyba, że nie podoba nam się jak twórca połączył bohaterów w pary, ale od tego już są fanficki

Wszyscy żyją długo i szczęśliwie. A my tęsknimy za naszymi ulubieńcami. 
Chyba, że bohaterami kogoś, kto lubi się znęcać nad swoimi czytelnikami (czyli ponad połowa autorów YA). 

No to co z tą drugą częścią jest nie tak?

Wiemy jak wygląda świat przedstawiony, w drugiej części dostajemy tylko dodatkowe informacje, które czasami nam nie pasują do tego co już wiemy. Zdarza się, że najfajniejszy bohater (ekhemzaklepaniecekhem) zaginął w akcji i musimy długo czekać, zanim znowu o nim chociaż usłyszymy. Jakaś para zostaje rozbita, bo mają niezwykle ważny powód, który okazuje się, że nie był tak ważny.
Odpowiedzi na pytania? Chyba tylko o pogodę, bo zazwyczaj w nagrodę za przeczytanie drugiej części dostajemy dodatkowe pytania. 
I jeszcze to tempo!
eM często wydaje się, że w drugiej części nic się nie dzieje. A nawet jeśli, to część z tych rzeczy okaże się nieistotna w ostatniej części.

eM trylogie porównałaby do pociągu.
Na początku jedziemy powoli, obserwujemy co się dzieje za oknem. Rozpędzamy się i przechodzimy w stabilny turkot (to właśnie druga część!), dopiero pod koniec jazdy, kiedy dojeżdżamy do stacji czujemy zmianę przed samym zakończeniem podróży, które tak naprawdę jest początkiem nowej przygody. 
Dajcie eM znać, czy to miało jakikolwiek sens. 

A może to przez zbyt wysokie wymagania?
Może przez to, że pierwsza część była dobra stawiamy przed drugą częścią wyżej poprzeczkę? Albo nie pamiętamy dokładnie co się działo i dlatego mamy inne wyobrażenia o całej historii?
eM często trudno jest się zaczytać w drugiej części, bo nie pamięta kto był kim. eM wie, że to straszne, ale przy tym ile eM czyta, niewykonalne byłoby powtórne przeczytanie kilku książek w roku. 

AUTORZY, CZEMU TO ROBICIE?

eM sama nie będzie pokazywała palcami przykładów, ale może Wy to zrobicie?
Albo wręcz przeciwnie, macie książki, które przeczą tej teorii?

Chcielibyście przeczytać co eM ma do napisania o ostatniej części? Dajcie znać!

14 komentarzy:

  1. Nie wiem co z książkami w takim przypadku jest nie tak, ale np. W trylogii "Stulecie Winnych" to drugi tom był najlepszy! Pełen emocji właśnie, akcji. Oj, świetny! Polecam, polecam. ;)
    A co do kiepskiej drugiej części... Właśnie obejrzałam "Zbuntowaną". Książek nie czytałam, sięgnęłam tylko po filmy. "Niezgodna" była na tyle ciekawa, wciągnęła mnie, że czekałam na kolejną część. Dziś obejrzałam drugą i... eeeee? Mam nadzieję, że w trzeciej będzie się coś działo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy "Stulecie winnych" to YA? Hę? Jeżeli nie, to to się nie wlicza do SDC!
      A jak tak polecasz, to może eM przeczyta kiedyś.

      Kochana Veronica Roth, druga część jest kiepska, ale trzecia...
      Trzecia to poezja sama w sobie. I nawet udało się Veronice zepsuć jedynego najlepszego bohatera serii w ostatnim tomie. To się nazywa talent!

      A filmowa trzecia część będzie miała dwie części ;)

      Usuń
  2. "Próbujemy wyczuć potencjał zaklepańcowy." <3

    Gosiarella zgadza się z eM! Zwłaszcza przy tych odpowiedziach. Drugie części ssą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się sposób w jaki to opisałaś :D 100% autentyzmu.
    Drugie części są... drugimi częściami. Są takim czymś między pierwszym tomem a trzecim. W "trylogii czasu" nie pamiętam kompletnie nic z drugiego tomu. Chyba tylko to, że bohaterka płakała cały czas w poduszkę. (Trylogię lubię tak btw.)
    W trylogii "Ukojenie" to samo.
    A największy horror... "[buzz]" w trylogii [geim]. Jak można przez 3/4 książki (sporawej książki) zajmować się tylko zapuszczaniem brody?! Jak?!
    Jedyną gorszą rzeczą od kiepskiego drugiego tomu w trylogii, jest kilka kiepskich środkowych tomów w dłuższej serii... Duży szacun dla autorów, którzy trzymają poziom, albo robią coś jeszcze lepszego: każdą kolejną książkę czyta się lepiej. Tak miałam np. przy "Kronikach Mac O'Connor".
    Zdecydowanie wolę też sięgać za pojedyncze książki niż trylogie :)
    PS Całkiem sensowne to porównanie do pociągu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3/4 książki o zapuszczaniu brody? Może to jakaś metafora byłą!
      Jeżeli seria ma kilka średnich tomów środkowych, to eM zazwyczaj po drugim średnim tomie się z nią żegna, więc nawet nie może się ustosunkować do tego stwierdzenia!

      Może trzeba założyć koło wsparcia dla osób poszkodowanych przez słabe drugie tomy?
      Awww! eM bardzo się cieszy, że porównanie do pociągu było sensowne! Wymyśliła je w dwie minuty i tak jakoś... Nie chciało jej się myśleć, czy jest do zrozumienia przez innych ;)

      Usuń
  4. Ha, ha, nieźle się uśmiałam, czytając tego posta:D Ale przyznam, że z syndromem drugiej części spotykałam się w sumie rzadko. To znaczy, owszem, zdarzało się, ale trafiałam również na bardzo dobre drugie części. Przykładowo drugi tom ,,Chłopaka nikt" jest bardzo dobry. Niektórzy uważają nawet, że lepszy od pierwszego. Cóż, dla mnie oba są na takim samym poziomie, w drugim tomie (ło matko, ale będzie powtórzeń w tym komentarzu...) akcja też mknie, a strony same się przewracają. Notabene naprawdę fajna seria, to znaczy nieco naiwna (w końcu to Young Adult), a w drugiej części zdarzają się sceny rodem z jakiegoś amerykańskiego filmu akcji (to znaczy lina z helikoptera, po której wspina się główny bohater i inne takie...), ale poza tym, to naprawdę dobrze napisane, niestandardowe książki. Strasznie mi się podobały. No i teraz czekam na trzecią część, bo autor zakończył podłym cliffhangerem. To było wredne!
    W sumie w ,,Trylogii władzy" druga część była spoko. Moim zdaniem gorsza od pierwszej, ale utrzymywała tempo. Autorka też zakończyła cliffhangerem. A trzeciej części nie ma w Polsce. No dobra, mi też się te cliffhangery zdarzają, ale wiadomo... co innego, jak robię to sama, a co innego, gdy dotyczy to lubianych przeze mnie książek;)
    Ale masz rację- bywa, że drugie części są marne i są tylko zapychaczem między początkiem a zakończeniem.
    A porównanie z pociągiem naprawdę trafne:D
    Pozdrawiam ciepło,
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No! W końcu eM spełniła swoje zadanie i ktoś się uśmiał czytając to co wyprodukowała! Cudnie!
      A Ty jesteś szczęściarą, jeżeli z SDC spotykasz się rzadko. eM ostatnio dostaje nim prosto w głowę i serce.
      Z cliffhangerami tak jest! To tak jak z Kalim. Kali ukraść krowę to dobrze, Kaliemu ukraść to źle. Ale nawet jeżeli ktoś potraktuje eM cliffhangerem, to często czekanie na kolejną część jest słodsze. A raczej moment kiedy ta kolejna część wyjdzie.

      Kolejna osoba potwierdziła porównanie do pociągu, oł je! <3

      Usuń
  5. "Czas żniw" to nie jest trylogia, ale druga część jest słaba i nudnawa. A też czekałam jak na szpilkach na dalszą część, a tu taki klops.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej! eM "Zakon Mimów" podobał się! I to bardzo.
      Ale oczywiście, wiadomo, gusta są różne ;)

      Usuń
  6. Z postem tym się absolutnie zgadzam (choć wydaje mi się, że teoria ta tyczy się głównie paranormali, do których mam mieszane uczucia)! Czytałam kiedyś "delirium", w którym było właśnie tak jak mówisz. Brrr... Co prawda pierwsza część była dość schematyczna, ale pomysł wydawał mi się naprawdę ciekawy i myślałam, że druga część go ciekawie rozwinie. A tu buba. Autorka postanowiła bawić się narracją, wszystko się potwornie wlekło i doszedł tylko jakiś beznadziejny wątek. Ech! Turkot pociągu po prostu :) za to w Igrzyskach druga część podobała mi się tak samo jak pierwsza o ile nie bardziej :) jest też "Fałszywy książę". Wszystkie tomy (przeczytałam na razie tylko 2) były genialne! Każdy inny i w jakiś dziwaczny sposób opowiadał o czym innym. Masz przed sobą zmaniaczonego fana :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to właśnie, eM pisała, że chodzi głównie o Young adult, czyli głównie paranoramle i inne takie pochodne.
      Co do "Delirium", to może eM się nie będzie wypowiadała, bo tak naprawdę tylko druga część jej się podobała ze wszystkich trzech ;)
      O "Fałszywym księciu" eM wydaje się, że już gdzieś czytała, więc chyba czas wziąć pod uwagę przeczytanie go.
      Zmaniaczony fan?
      Witaj w klubie!
      Bycie zmaniaczonym fanem to ulubione zajęcie eM!

      Usuń
  7. Ostatnio siedzę sobie w takich sagach, choć niekoniecznie trylogiach, YA (wcześniej w sumie rzadko czytałam takie serie, nie wiem, co się ze mną stało! :D) i... mam w sumie zupełnie odmienne odczucia. Zawsze mi się wydawało, że drugi tom to "ten słabszy", ale ostatnio mi się to nie sprawdza!

    W ogóle trafiłam tu do Ciebie dzięki tekstowi o "The Winner's Curse" i "The Winner's Crime". I całkowicie się z Tobą zgadzam, że drugi tom był znacznie, znacznie lepszy (w ogóle jestem zakochana w tej serii). Trylogia Grisza Leigh Bardugo - poziom jest wyrównany, ale chyba powiedziałabym, że najlepszy jest właśnie tom drugi. "Zakon mimów" chyba jeszcze lepszy niż "Czas żniw". "Szklany tron" mi się nie podobał, uznałam, że jest głupi. Nie wiem, co mnie podkusiło, że przeczytałam "Koronę w mroku", ale... wkręciłam się i to mocno. "Saga księżycowa" jest dla mnie lepsza z tomu na tom. Och, "Elita" była zdecydowanie najgorsza, ale ja w ogóle bardzo nie lubię "Rywalek". Wiem, może nie wszystkie serie, które wymieniłam są trylogiami - przypuszczam, że tam faktycznie może się to bardziej sprawdzać, bo druga część faktycznie często okazuje się tą "przejściową".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YA takie jest. Nie ważne czy jesteś targetem, czy nie. W końcu zawsze przyjdzie na Ciebie czas!
      O! eM jest bardzo miło, że trafiłaś dzięki Marie Rutowski! eM ma nadzieję, że i książka i wpis eM się podobały!
      Pierwsza część Griszy nie przypadła eM do gustu, więc pewnie nie będzie jej kontynuowała ;)
      "Zakon mimów" był <3
      Co do "Szklanego tronu" eM ma takie samo zdanie, druga część jest lepsza, ale poczekaj na trzecią! Rowanlove <3
      Do "Sagi księżycowej" eM w końcu musi wrócić.
      Ogólnie w większości wymieniłaś serie, a nie trylogie, dlatego wyjątek Griszy potwierdza regułę i syndrom potwierdzony ;)

      Usuń

Copyright © eM poleca , Blogger