Nie wiem czy to kwestia tego, że coraz bardziej trendy w k-popie starają się dopasować do tego co lubi młodsza generacja, czy może wytwórnie ze względu na ograniczone możliwości zarobku zdecydowały się nie ryzykować, ale w 2021 czułam się trochę zagubiona. Niby pojawiały się piosenki, które koniec końców polubiłam, ale z większością z nich musiałam się wcześniej długo osłuchać (co czasami robiłam wbrew swojej woli - dzięki TikTokowi). Tak jak pisałam w podsumowaniu pierwszej połowy roku, niby, ale nie ma tego wow, które w poprzednich latach chociaż raz się trafiło. Poniżej znajdziecie jedynie wybrane piosenki w teledyskach lub występach, całość znajdziecie na playliście tutaj.
W tym roku, chyba jeszcze bardziej niż w poprzednim, potrzebowałam więcej muzyki, która potrafiłaby mi poprawić trochę humor. Jeśli chodzi o radośniejszy vibe, to oczywiście nie mogło zabraknąć Twice z ich angielskim singlem The Feels oraz z koreańskim comebackiem, który spodobał mi się chyba nawet bardziej, czyli Scientist. A do tego dość bezpieczne (jak na ponad roczną przerwę) Queendom i Pose od Red Velvet.
Kontynuując bardziej energiczne klimaty, mamy ITZY i LOCO, które jest typowym utworem ITZY, ale przynajmniej lepszym od Mafia In the Morning (tak, powiedziałam to). Do tego Zombie w uroczym wydaniu od Purple Kiss (możliwe, że podczas oglądania All of Us are Dead nuciłam od czasu do czasu refren - tylko bez spoilerów, bo nadal nie skończyłam oglądać!). Do ucha w tym czasie wpadło mi kilka piosenek zarówno StayC oraz formis_9, ale skoro mamy podsumowanie drugiej połowy 2021 roku, to podrzucam jedynie odpowiednio: Stereotype oraz Talk & Talk.
Na mojej liście obowiązkowo musiały się pojawić także piosenki z survivalu który umilał mi (a przynajmniej tak sobie powtarzam) jesienne piątki, czyli Girls Planet 999. Jak do piosenki tytułowej musiałam się przekonać, tak U+Me = Love oraz Shine (to drugie nawet bardziej) pokochałam od pierwszego usłyszenia. Możliwe, że przez dwa tygodnie próbowałam wymachiwać nóżką jak dziewczyny w finałowej choreografii (co mi zupełnie nie wychodziło).
W podsumowaniu nie mogło zabraknąć miejsca dla dwóch piosenek, które ewidentnie weszły mi w ucho tylko i wyłącznie dzięki temu, że osłuchałam się z nimi na TikToku. Pierwsza z nich to XOXO Jeon Somi, druga to okrzyknięty początkiem piątej generacji k-popu debiut IVE, czyli Eleven.
A żeby nie było tak, że ja tylko lżejsze i weselsze brzmienia preferowałam, to do listy dorzucam Go Big or Go Home od Enhypen, które stało się moją ulubioną piosenką z ich ostatniego comebacku - wiem, że to ze względu na to, że poruszyli we mnie sentymentalną nutę i coś mi ta piosenka przypomina, ale nadal nie jestem w stanie określić co. Za to Cold Blooded od Jessi świetnie się sprawdza, kiedy jest się pod wpływem negatywnych emocji (przetestowane!).
Na koniec zostawiłam piosenki, które nazwałabym takimi idealnymi na długie podróże samochodem - gdybym miała prawo jazdy. Ale nie powiem, na słuchawkach w autobusie czy pociągu też się sprawdzają! I tak w zależności od humoru do wyboru jest Loser = Lover od Tomorrow by Together (dla tych, którzy chcą się poczuć trochę emo), I can’t make you love me od Kinda Blue i Hwasy (dla tych, którym jest smutno i słuchają smutnych piosenek, żeby było im jeszcze smutniej) oraz My Universe czyli collab Coldplay i BTS (dla tych którzy jednak są najbardziej pozytywnie nastawieni).
A jak Wam minęła druga połowa 2021 roku, jeśli chodzi o k-pop? Czy macie coś, czego nadal słuchacie, a może nie potraficie sobie przypomnieć żadnej z piosenek, która miała premierę w tym czasie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz